Jak to było, gdy się zakończyło?
Cóż ryczałam. Ryczałam jak opętana. Koniec roku szkolnego oznaczał rozstanie się z przyjaciółmi, ale również z kilkoma naprawdę cennymi nauczycielami. Wiele można by o nich mówić. Niektórzy dali w kość, a niektórzy nauczyli jak sobie z tym radzić. Pozostało tylko dziękować.
Kumple z klasy to niezapomniana gromada. Uwielbiam ich za wszystko. Teraz jednak nie mogę doczekać się, aż poznam nowych znajomych i zacznę życie z czystą kartką. Wszyscy wchodzimy do nieznanej szkoły, widzimy pierwszy raz przeraźliwie nowe twarze nauczycieli. Gdzie jest klasa 23? Jak trafię do sklepiku szkolnego? Czy powie mi ktoś, gdzie są toalety? Którędy do szatni?
A może zamiast bycia zagubioną, zagram pewną siebie blondynę w podartych spodniach i czarnych szpilach:"Suńcie się, boska Flincia przejmuję tę organizację." Albo zostanę artystką i znajdę własny parapet, namaluję na szybie motyla, nazwę go Mortiz, zaprzyjaźnimy się i to on będzie mnie niemieckiego uczył. Eh... Tak wiele mam do przemyślenia, a zostało tylko półtora miesiąca wakacji. Może to już czas, aby sięgnąć po książkę do chemii, bo mnie swoją wiedzą zmiażdżą na biol -chemie. Chyba powinnam przerobić resztę układu limfatycznego albo przeprowadzę sekcję na moim misiu. Żartowałam, nigdy bym tego Edwardowi nie zrobiła.
Nowy post - już wkrótce! Podzielę się z Wami przepisem na dietetyczny obiad z kurczakiem. Niewątpliwie bardzo prosty, a składniki na pewno leżą już w twojej lodówce. Wpadnijcie! Adiós.
Dla ciekawskich - rok szkolny zakończyłam ze średnią 5,4 i wzorowym zachowaniem.