czwartek, 16 lipca 2015

Zakonczenie roku szkolnego

Jak to było, gdy się zakończyło? 
Cóż ryczałam. Ryczałam jak opętana. Koniec roku szkolnego oznaczał rozstanie się z przyjaciółmi, ale również z kilkoma naprawdę cennymi nauczycielami. Wiele można by o nich mówić. Niektórzy dali w kość, a niektórzy nauczyli jak sobie z tym radzić. Pozostało tylko dziękować.
Kumple z klasy to niezapomniana gromada. Uwielbiam ich za wszystko. Teraz jednak nie mogę doczekać się, aż poznam nowych znajomych i zacznę życie z czystą kartką. Wszyscy wchodzimy do nieznanej szkoły, widzimy pierwszy raz przeraźliwie nowe twarze nauczycieli. Gdzie jest klasa 23? Jak trafię do sklepiku szkolnego? Czy powie mi ktoś, gdzie są toalety? Którędy do szatni? 
A może zamiast bycia zagubioną, zagram pewną siebie blondynę w podartych spodniach i czarnych szpilach:"Suńcie się, boska Flincia przejmuję tę organizację." Albo zostanę artystką i znajdę własny parapet, namaluję na szybie motyla, nazwę go Mortiz, zaprzyjaźnimy się i to on będzie mnie niemieckiego uczył. Eh... Tak wiele mam do przemyślenia, a zostało tylko półtora miesiąca wakacji. Może to już czas, aby sięgnąć po książkę do chemii, bo mnie swoją wiedzą zmiażdżą na biol -chemie. Chyba powinnam przerobić resztę układu limfatycznego albo przeprowadzę sekcję na moim misiu. Żartowałam, nigdy bym tego Edwardowi nie zrobiła. 

Dla ciekawskich - rok szkolny zakończyłam ze średnią 5,4 i wzorowym zachowaniem.

Nowy post - już wkrótce! Podzielę się z Wami przepisem na dietetyczny obiad z kurczakiem. Niewątpliwie bardzo prosty, a składniki na pewno leżą już w twojej lodówce. Wpadnijcie! Adiós.

Przepis na dietetyczne pancakes

Odchudzone pancakes

Co by tu wiele mówić, jestem córeczką doskonałą. Jako, że wakacje na razie mam spokojne, postanowiłam, że zajmę się śniadaniem oraz obiadem dla mnie i mamy. 
Żeby dziarsko zacząć dzień, znalazłam w internecie przepis na DIETETYCZNE PANCAKES i zabrałam się za kucharzenie. Obawiałam się, że placuszki będą suche albo zaczną przyklejać się do patelni (gdyż owej profesjonalnej, nieprzywierającej nie posiadam). Powiem, że byłam mile zaskoczona. Wyszły bardzo smaczne, puszyste. Jako, że miały być fit, nie okazały się zbyt słodkie. Można więc spokojnie polać je syropem klonowym, rozpuścić kostkę gorzkiej czekolady lub zaszaleć z jogurtem naturalnym i sezonowymi owocami.

FIT ŚNIADANIE - CZYLI NISKOKALORYCZNE PANCAKES
przepis zaczerpnęłam z fantastycznego bloga- Fit jest Git:Dietetyczne pancakes 

Na 4 placki będziesz potrzebował/a:
- 1 jajko
-  40 ml mleka (u mnie 1,5%)
- pół łyżeczki proszku do pieczenia
- łyżeczka cukru waniliowego
- 3 łyżki mąki pełnoziarnistej
- olej do smażenia
- dodatki według uznania np. sezonowe owoce, jogurt naturalny, gorzka czekolada lub syrop klonowy (można pominąć)

Przygotowanie:
1) Jajko i mleko mieszamy trzepaczką w misce.
2) Dodajemy suche składniki i mieszamy do połączenia składników do konsystencji gęstej śmietany.
3) Patelnię smarujemy tłuszczem (pędzelkiem, albo nasączonym ręcznikiem papierowym) i rozgrzewamy.
4) Na patelni formujemy placki równej wielkości, przerzucamy na drugą stronę, gdy na powierzchni pojawią się bąbelki powietrza (a jak się nie pojawią, to jak się zarumieni dół - sprawdzamy odchylając nożem).

Smacznego!
Uważam, że wyszły nieziemskie. Do prawdziwych łakomczuchów - możecie dodać nieco cukru trzcinowego, jednak ja wolę postawić na naturalnie słodkie dodatki.

Ciekawa byłam, ile kcal zawierają takie 4 placuszki. Zsumowałam wszystkie składniki i wyszło około 280 kcal bez dodatków. Myślę, że to naprawdę mało.  Można też zrobić tak jak ja: tę jedną porcję podzieliłam na 2 osoby. Chwyciłam za jogurt naturalny (około 2 łyżki) i kilka wiśni. Wydrylowałam owoce i wymieszałam składniki. Zdecydowałam się nie zblenderować, ponieważ zależało mi na tym, aby w sosiku pływały większe kawałki wiśni. Śniadanie było wyśmienite. Czekajcie na posta o obiadku, jaki przygotowałam. Pojawi się w najbliższym czasie. Adiós!



poniedziałek, 13 lipca 2015

Jestem obrzydliwym leniem. Jak tak można swoje dziecko, swojego bloga zaniedbywać.
Są wakacje, a jako że obecnie walizki leżą wymęczone w kącie, to mój móżdżek miał czas, aby przypomnieć sobie o SUPER-HIPER-MEGA-POPULARNYM-BLOGU-FLINQI. Na co ja liczę, gdy się tak obijam. Melduję już, co tu się w moim skromnym, ale jakże wspaniałym życiu dzieje.
Oczami Flinqi wygląda to tak:
-leżing-smażing in Gdańsk
-zakończenie roku, czyli tak zwane tradycyjne rozmazanie makijażu i "kupa" róż
-ciepling,a właściwie spaling w Międzzyzdrojach
-odwiedzinki u babuni
-dieta
-lody SOPRANO
-krótkie szorty i topiki
-Festiwal Kolorów ( czyt. wspaniały moment dla instagramowiczów)
A to dopiero drugi tydzień WAKACJI!
Żyć nie umierać!
Jeszcze się lato w pełni nie zaczęło, a ja do Gdańska pociągiem sunęłam. SZOK,SZOK,SZOK!
Pogoda? Bajeczna! To był czas tych pierwszych wysokich temperatur. Miałam niezwykłe szczęście. Pojechałam tam w odwiedziny do siostry. Przyznam się, że pierwszy raz w życiu sama jeździłam miejskimi. Zawsze wydawało mi się to stresujące i wymagające, a okazało zupełnie banalne. Z początku nie wiedziałam, jak skasować bilet i szukałam jakiegoś magicznego wejścia "od dołu", ale kobieta zauważyła moje "dyskretne" zakłopotanie, po czym wskazała niewielki (pisząc niewielki, mam na myśli ogromy, taki który powinien rzucać się wszystkim NORMALNYM ludziom w oczy) otwór. Dziękuję bardzo, a przede mną jeszcze kilka przystanków i totalnie nieznana okolica. Co to dla mnie. Dałam radę i to po mistrzowsku. Dotarłam na plażę, wyciągnęłam ręcznik, okulary. To był jeden z tych momentów, w których człowiek wie, że do szczęścia więcej nie potrzeba.

































Proszę zwróćcie uwagę na zdjęcie z tym ogromnym naleśnikiem ( nie, nie mówię o twarzy).Nie macie nawet pojęcia, jakie to było niebo w gębie. Ciągle o tym przystojniaku myślę. Zarumienił się na mój widok, a ja nieco speszyłam. Czułam, że to ten jedyny. Jednak nasz związek był pełen zażartych kłótni (If you know what i mean) Skonsumowałam go, a właściwie pochłonęłam w Sopocie, w Naleśnikarni Cuda Wianki. (uwaga audycja zawiera lokowanie produktu - taki maciupki sucharek) 100% przyjemności. Obsługa bardzo miła, wystrój niebywale przytulny, sałatka powalająca - świetnie dobrana, aromatyczny sos, świeżo wyciśnięty sok z marchewki wyśmienity, a naleśnik skradł moje serce. Nic dodać nic ująć. Mogłabym mieć tylko pretensję o lokalizację - o jakieś 350 km za daleko od mojego domu.
Jak na razie to tyle o moich wakacjach. Obiecuję, że opiszę resztę punktów z mojej Holidays Events, które już minęły. Pochwalcie się, jak Wam mijają wakacje. Może jakieś propozycje na spędzanie wolnego czasu, bo cóż... mam go jeszcze trochę i nie chce zmarnować oni minuty. PJONA! <3

wtorek, 7 kwietnia 2015

Spokojnych Świąt Wielkanocy!


Właściwie to już minęły, ale z powodu nieobecności byłam wam winna życzenia.
Jak wam mija ten radosny, pełen nadziei weekend? Nie ma pewnie co narzekać. Jedzenia mnóstwo, tylko bawić się w wyliczankę i próbować coraz to lepszych przysmaków. "Ene dułe rike fake, padło na sernik". Wiem, jak jest. Przeżywam podobne katorgi. :) 

Jeśli już mowa o jedzeniu, to wspomnę, że upiekłam mazurka. Przechrzciłam go nieźle, bo jeden pękł mi po upieczeniu, drugi za długo w piekarniku trzymałam, a jedynie trzeci dzielnie przetrwał w całej swej okazałości. Przyznam, że był to mój debiut, jednakże udany.

Przepis na ciasto:



Składniki:

  • 350 g mąki pszennej, najlepiej krupczatki
  • 100 g cukru pudru
  • 200 g masła, zimnego
  • 1 łyżka gęstej kwaśnej śmietany 18%
  • 2 żółtk
Mąkę przesiać, dodać masło, posiekać, dodać żółtka, cukier, śmietanę, szybko zagnieść, owinąć folią. Odłożyć na 1 - 2 godziny do lodówki.Blachę o wymiarach 35 x 25 cm (lub 40 x 25 cm) wysmarować masłem, wyłożyć papierem do pieczenia. Ciasto rozwałkować, przenieść na blaszkę, dokładnie wylepić spód i wyrównać. Ozdobić wokół skręconym wałeczkiem ciasta (wersja wielkanocna).
Piec w temperaturze 200ºC przez około 20 minut, na jasnozłoty kolor. Ciasto jest płaskie, ale właśnie takie ma być! 
Masę kajmakową kupiłam gotową z puszki,jednak następnym razem planuję przygotować samodzielnie. Samo pieczenie ciasta było dla mnie wyzwaniem. Może wy znacie przepisy, które zadowalają całą rodzinę i chcielibyście się nimi ze mną podzielić. Mogłabym je również udostępnić na blogu, jeśli tylko byście tego chcieli . 
Zostawiam was z tą myślą. Trzymajcie się ciepło i wykorzystajcie ostatnie wolne dni.
Przepis na mazurka znalazłam tutaj [klik].

poniedziałek, 9 marca 2015

Aktywne ferie

Szmat czasu temu dodałam poprzedni post. Wszystko ze względu na natłok przygód i zajęć w tegoroczne ferie. Pierwszy tydzień spędziłam w domu razem mamcią. Jeździłyśmy codziennie na basen i przy okazji poodwiedzałyśmy rodzinkę z różnych zakątków kraju. Niestety urlop trwał tylko tydzień. Kolejne 7 dni spędziłam sama w domu. (Moja przyjaciółka pojechała na narty do Włoszech) Kilka razy spotkałam się ze znajomymi, jednak najwspanialsze było to, że codziennie od 13 do 14:30 miałyśmy trening na wielkiej hali. Był niezły wycisk, ale właśnie to lubię! Treningi w roku szkolnym są mało męczące, a ćwiczymy tylko technikę. Treningi w ferie były całkiem inne. Dużo biegałyśmy,rzucałyśmy do kosza i postawiłyśmy nacisk na obronę. Brakowało mi mi tego bardzo. Chciałabym, aby moje życie wyglądało tak: tydzień szkoły,tydzień treningów - i tak w kółko :) Byłabym przeszczęśliwa. Po powrocie do szkoły po feriach, nie mam czasu nawet na środowe i poniedziałkowe treningi. Czasem muszę z nich zrezygnować na koszt nauki... To smutne, bo zaniedbuje swoje zainteresowanie i nie mogę się temu w pełni poświęcić. Jednakże nie pójdę do szkoły sportowej, bo to dość nieopłacalny zawód, a ja mierzę wysoko.
W dodatku, w drugi tydzień ferii, po treningu, robiłam kolejny trening - pośladków z Mel B. Bardzo serdecznie polecam, ponieważ ćwiczenia są naprawdę przyjemne i przynoszą niemałe korzyści.
Łapcie ---->
Ważnym powodem do rozpoczęcia "wakacyjnej koszykówki" były nadchodzące zawody gminne. Los nam sprzyjał i wygrałyśmy wszystkie 3 mecze. Dzisiaj odbyły się "powiaty" - wygrałyśmy. Wynik - 111:21! Jedziemy na "wojewódzkie"! Tam już będzie trochę trudniej, ponieważ rozegramy mecz z mistrzyniami Polski. Ważne jednak,że się dostałyśmy i punkty do liceum mamy w kieszeni. 

środa, 18 lutego 2015

FERIE, FERIE, FERIE...

...i życie staje się piękniejsze! Ten odpoczynek był ostatnim dzwonkiem. Osłabiona i wykończona nauką popadałam z jednej choroby w drugą. Wracałam ze szkoły zupełnie wypompowana z siły. W domu leżała masa prac domowych, a aniołek na moim ramieniu sukcesywnie przypominał mi o egzaminie gimnazjalnym.

Chętnie przekażę wam pewną, radosną nowinę: 21 kwietnia 2015 - urodziny Flinqi - część humanistyczna. "Badabum tss"... Już widzę, jak bardzo załamana wrócę do domu. Pewnie nie będę chciała rozmawiać, zamknę się w pokoju, otworzę podręcznik od matmy i spróbuję przypomnieć sobie cokolwiek. Dobrze wiem jak wiele od tych świstków papieru zależy. Cóż, dopiero się okaże. Zeszłego roku urodziny obchodziłam w Wielkanoc, teraz będę pisać egzamin. Boję się co będzie następne. Może na odmianę coś, co będzie mi odpowiadało?

Teraz są ferie i nic mi nie zabierze radości, jaka mnie dotyka z tego powodu. Zaczęło się wspaniale i oby tak zostało już do końca, a potem byle do wakacji. 
Zdjęcie z aplikacji Endomondo
15.02.2015
Walentynki spędziłam ze znajomymi - grupką singli. W niedzielę biegałam. Coraz łatwiej jest mi pokonywać dłuższe trasy w krótszym czasie. W poniedziałek pływałam z mamą i Olą na basenie. Wczoraj pojechałam na zajęcia do Muzeum Wodociągów i firmy Remondis, aby dowiedzieć się czegoś o ochronie środowiska. Wówczas dzisiaj na 12.00 byłam umówiona do weterynarza z kotem do kastracji. Teraz Jordan jest uśpiony po zabiegu i musimy czekać 4-5 godzin, aby się porządnie wybudził.
Wybrałyśmy się do zaufanej kliniki. Tam uratowali kiedyś mojego psa, który jako szczeniak chorował, jednak nie pamiętam na co. Codziennie jeździłyśmy z nim na kroplówki i zastrzyki. Rok temu kotka Paris utknęła w uchylonym oknie, ponieważ chciała wydostać się na balkon. Tkwiła w nim nie wiadomo ile. Mama wróciwszy z pracy, z trudem ją stamtąd wyciągnęła. Pojechała do zaufanej kliniki, gdzie udzielili jej fachowej i jedynej pomocy. Do chodzenia używała przednich łap, a tylne były zupełnie niesprawne, przez co ciągnęła je za sobą. Byłam w tym czasie na trzydniowej wycieczce w Warszawie. Dowiedziałam się dopiero po powrocie. Podobno nie jadła zbyt wiele i była bardzo osłabiona, jednak gdy weszłam do pokoju, od razu doczołgała się do miski i pokazywała jaki dzielny z niej kotek. Nie będę kłamać, płakałam jak dziecko, widząc jej poturbowane nogi. Pierwsza noc po tragedii była nocą decydującą. Jeżeli przeżyje, to jest nadzieja na normalne życie i możliwe nieamputowanie łapek. Dzisiaj nie może chować pazurków, a przy ostatnim porodzie przechodziła okrutny ból. Drepta już zupełnie prawidłowo, jednak od razu słychać kiedy wchodzi do pokoju, bo stuka pazurkami o podłogę.
Musimy odebrać Jordanka (kota po kastracji) i iść do kościoła, ponieważ jest Środa Popielcowa. Powinnam jechać dzisiaj do teatru, ale słabo się czuję i boję, że znowu coś mnie złapało. Ból głowy i brzucha nie dają mi spokoju. Szkoda, bo pasjonuje mnie sztuka. Chętnie obejrzałabym ten spektakl.
Co do kolejnych planów w tym tygodniu - jutro jadę do babci, a reszta to już duży znak zapytania. Wam też życzę bezpiecznych i pełnych przygód, niekończących się ferii.

piątek, 13 lutego 2015

 Tydzień kolorów i nasz zwycięski występ



W środę przedstawialiśmy taniec i prezentacje na temat Indii. Cóż... Było wspaniale! Szymon wywiązał się na 6, oprowadzając uczniów po wyżej wymienionym, egzotycznym kraju, a nasz rock and roll zmiótł konkurencję. Pierwszy raz od 9 lat zajęliśmy 1. miejsce w konkursie tego typu. Zdarzało się wygrywać zawody sportowe, ale dziś to była zupełna nowość. Gdy na sali rozbrzmiał głos pani prowadzącej "IIIa", krzyknęłam z radości tak głośno, że uczniowie obrócili się w moją stronę. Nauczyciele nie dowierzali, że "najgorsza klasa w szkole" potrafi się tak dobrze zorganizować. Wychowawczyni powiedziała, że to jej najszczęśliwszy dzień w pracy. Sprawiamy jej dużo kłopotów, ale dzisiaj była z nas dumna.
O 17.00 odbył się Bal Postaci Literackich. Po powrocie byłam naprawdę wykończona. Bawiłam się dobre 3 godziny. Warto było, bo wyszalałam się za wsze czasy.
W czwartek był dzień sportu. Klasy III gimnazjum rozgrywały mecze koszykówki. Stworzono 6 drużyn, po dwie z jednej klasy: 5 dziewczyn i 5 chłopaków. Ja i reszta dziewczyn z mojej klasy wygrałyśmy wszystkie dwa mecze! Zorganizowałyśmy się jak nikt inny. Ze względu na to, że jako jedyna trenuję koszykówkę, a dziewczyny kiedyś ją praktykowały, prowadziłam drużyną i grałam na pozycji rozgrywającej. Myślałam, że nie poradzę sobie z Nicole i Julią, które są w przeciwnych klasach,a trenują razem ze mną, jednak dzięki wsparciu dziewczyn z IIIa poradziłam sobie, a rozgrywki były samą przyjemnością. Po nas na boisko weszły dwie drużyny chłopaków - chłopacy z IIIa i c. Nieobecni byli z klasy b, podobno bali zagrać się z uczniami z c. 

Odegrali dwa mecze. Chłopaki z mojej klasy przegrali obydwa. Po zliczeniu zdobytych punktów przez klasy, nasz zajęła 2 miejsce. :( Szkoda, bo liczyłyśmy na 1... Jednak nie było nam dane wygrać więcej niż jedną konkurencję na 9 lat.
Noc z 12 na 13 lutego była najgorszą nocą jaką kiedykolwiek miałam. Poprzedniego dnia położyłam się o 18.00. Obudziłam się o 4 nad ranem i czułam, że moja głowa eksploduje. Nigdy przedtem nie czułam się tak okropnie. Nie mogłam mówić i otwierać oczu z bólu. Temperatury nie była niepokojąca. Wskazywała 35.4°C. Ja i mama myślałyśmy, że umieram. Byłam cała blada, zimna i wymiotowałam. Następnego dnia również obudziłam się z bólem głowy i przytłaczającym zmęczeniem. Tego dnia o 12.00 w szkole miał odbyć się Mini Playback Show, w którym mieliśmy, czyli ja i reszta uczniów z IIIa, ponownie przedstawić taniec. Bardzo nie chciałam zawieść mojej klasy. Próbowałam zatańczyć cokolwiek w domu, by sprawdzić czy dam radę wyjść na scenę. Poległam... Każdy ruch powodował nieznośny ból. Ze łzami w oczach poprosiłam mamę, aby zadzwoniła do wychowawczyni i przedstawiła sytuację. Wiedziałam jak pani zależy na tym występie i co pomyślą uczniowie, gdy ich zawiodę. Nie dałam rady. Jeszcze przed tym zjadłam porządne śniadanie z nadzieją, że doda mi siły - na marne. Ferie zaczęłam dzień wcześniej.