piątek, 13 lutego 2015

 Tydzień kolorów i nasz zwycięski występ



W środę przedstawialiśmy taniec i prezentacje na temat Indii. Cóż... Było wspaniale! Szymon wywiązał się na 6, oprowadzając uczniów po wyżej wymienionym, egzotycznym kraju, a nasz rock and roll zmiótł konkurencję. Pierwszy raz od 9 lat zajęliśmy 1. miejsce w konkursie tego typu. Zdarzało się wygrywać zawody sportowe, ale dziś to była zupełna nowość. Gdy na sali rozbrzmiał głos pani prowadzącej "IIIa", krzyknęłam z radości tak głośno, że uczniowie obrócili się w moją stronę. Nauczyciele nie dowierzali, że "najgorsza klasa w szkole" potrafi się tak dobrze zorganizować. Wychowawczyni powiedziała, że to jej najszczęśliwszy dzień w pracy. Sprawiamy jej dużo kłopotów, ale dzisiaj była z nas dumna.
O 17.00 odbył się Bal Postaci Literackich. Po powrocie byłam naprawdę wykończona. Bawiłam się dobre 3 godziny. Warto było, bo wyszalałam się za wsze czasy.
W czwartek był dzień sportu. Klasy III gimnazjum rozgrywały mecze koszykówki. Stworzono 6 drużyn, po dwie z jednej klasy: 5 dziewczyn i 5 chłopaków. Ja i reszta dziewczyn z mojej klasy wygrałyśmy wszystkie dwa mecze! Zorganizowałyśmy się jak nikt inny. Ze względu na to, że jako jedyna trenuję koszykówkę, a dziewczyny kiedyś ją praktykowały, prowadziłam drużyną i grałam na pozycji rozgrywającej. Myślałam, że nie poradzę sobie z Nicole i Julią, które są w przeciwnych klasach,a trenują razem ze mną, jednak dzięki wsparciu dziewczyn z IIIa poradziłam sobie, a rozgrywki były samą przyjemnością. Po nas na boisko weszły dwie drużyny chłopaków - chłopacy z IIIa i c. Nieobecni byli z klasy b, podobno bali zagrać się z uczniami z c. 

Odegrali dwa mecze. Chłopaki z mojej klasy przegrali obydwa. Po zliczeniu zdobytych punktów przez klasy, nasz zajęła 2 miejsce. :( Szkoda, bo liczyłyśmy na 1... Jednak nie było nam dane wygrać więcej niż jedną konkurencję na 9 lat.
Noc z 12 na 13 lutego była najgorszą nocą jaką kiedykolwiek miałam. Poprzedniego dnia położyłam się o 18.00. Obudziłam się o 4 nad ranem i czułam, że moja głowa eksploduje. Nigdy przedtem nie czułam się tak okropnie. Nie mogłam mówić i otwierać oczu z bólu. Temperatury nie była niepokojąca. Wskazywała 35.4°C. Ja i mama myślałyśmy, że umieram. Byłam cała blada, zimna i wymiotowałam. Następnego dnia również obudziłam się z bólem głowy i przytłaczającym zmęczeniem. Tego dnia o 12.00 w szkole miał odbyć się Mini Playback Show, w którym mieliśmy, czyli ja i reszta uczniów z IIIa, ponownie przedstawić taniec. Bardzo nie chciałam zawieść mojej klasy. Próbowałam zatańczyć cokolwiek w domu, by sprawdzić czy dam radę wyjść na scenę. Poległam... Każdy ruch powodował nieznośny ból. Ze łzami w oczach poprosiłam mamę, aby zadzwoniła do wychowawczyni i przedstawiła sytuację. Wiedziałam jak pani zależy na tym występie i co pomyślą uczniowie, gdy ich zawiodę. Nie dałam rady. Jeszcze przed tym zjadłam porządne śniadanie z nadzieją, że doda mi siły - na marne. Ferie zaczęłam dzień wcześniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz